Archiwum listopad 2016, strona 1


lis 23 2016 9. Mam Cię gdzieś...gdzieś w sercu
Komentarze (0)

 Siedziałem przy śniadaniu w towarzystwie Pottera, jego chłoptasia z Gryfindoru, Wesley i Jacka, Weasley cały czas milczała, nie odezwała się do nikogo ani słowem, a ja wspominałem swój sen. Był taki realistyczny, znowu się całowaliśmy, rozbierała mnie, ja rozbierałem ją, widziałem ją nagą we śnie, rano nawet zimny prysznic mi nie pomógł, ciągle miałem ten uroczy obraz przed oczami, ale to tylko wyobraźnia, może w rzeczywistości była brzydka. We śnie pieściła moje ciało a ja jej. To był piękny sen jednak cały czas wmawiałem Zabiniemu, że to koszmary i eliksir nic nie dał. Nie poszedłem już do skrzydła szpitalnego ponieważ w głębi wcale nie chciałem by te sny ustały, zacząłem się do nich przyzwyczajać. Co prawda było to trochę uciążliwe każdego ranka budząc się z niezaspokojonym pożądaniem, patrząc teraz na nią siedzącą koło mnie miałem cały czas przed oczami obrazy ze snu, chciałem ją przytulić, chwycić jej dłoń. Widziałem jednak, że jest na mnie śmiertelnie obrażona już od trzech dni nie odezwała się do mnie ani słowem, ale przynajmniej nikt się nie dowiedział o nocnej lampce. Chciałem jej powiedzieć, że śni mi się każdej nocy, że nie mogę przestać o niej myśleć, ale po co? Żeby miała kolejny powód do wyśmiania mnie, kolejnego haka. I tak już za dużo się o mnie dowiedziała, znała moje słabe punkty.

-Widze tu kryzys w małżeństwie, w ogóle się do siebie nie odzywacie – żartował sobie Jack, żadne z nas tego nie skomentowało, jedliśmy w milczeniu. Przy obiedzie było tak samo, ta cisza zaczynała mnie już męczyć, tylko co ja miałem jej powiedzieć? Zająłem się rozmową z Jackiem na temat meczów quidditcha, Gryfonka tylko prychnęła pod nosem i dalej się nie odzywała, wiedziałem, że nie cierpi quidditcha więc tym bardziej sprawiała mi przyjemność ta rozmowa. Świadomość, że swoim entuzjazmem jej dokuczam była jak zbawienie. 
-A jak się sprawa ma z twoimi koszmarami? – zapytał niespodziewanie Jack
-Są coraz gorsze jeśli wiesz o czym mówię-odpowiedziałem
-O nasz Scorpiusik ma koszmary? Jak mi przykro – wow, Weasley się odezwała
-Nie twój interes-warknąłem na nią-zajmij się sobą 
-Czy śni ci się to o czym właśnie pomyślałem?-zapytał Zabini
-Jakbyś zgadł. Mam tego dosyć, stary żebyś ty wiedział przez co ja przechodzę każdego ranka jak się budzę 
-Hahaha no to bomba. Scorp?
-Co?
-Zabujałeś się- nie było to pytanie tylko stwierdzenie
-Nigdy w życiu! Oszalałeś?-zapytałem w szoku
-To jak wyjaśnisz to, że dręczy cię we śnie cały czas w kółko jedna osoba hm? 
-Nie mam na to wpływu
-No właśnie
-Daj spokój Jack. Mam ją gdzieś…- gdzieś w sercu dodałem w myślach. Chyba Jack ma racje, ale to pewnie tylko zwykłe zauroczenie, parę dni i mi przejdzie
-A kogo jeśli można wiedzieć- zapytał ten cały Mike, Rose uważnie się przysłuchiwała naszej wymianie zdań
-Nie mogę powiedzieć, obiecałem temu zabujanemu pajacowi 
-Nie daj się prosić Scorp, oświeć nas- dodał Potter, od kiedy on ze mną gada? Dziwne to od kiedy siedze z Weasley zawsze siada koło nas ze swoim Mikem, ale do tej pory ze mną nie gadał
-Ani mi się śni
-No właśnie chcemy się dowiedzieć co takiego ci się śni?
-To, że bzyka… nie mogę powiedzieć kogo – powiedział Jack ubawiony całą tą sytuacją
-I to ma być koszmar? – spytała Rose – Że bzykasz jakąś pannę? – była szczerze zdumiona
-Nie w tym rzecz, że bzykam, tylko w tym kogo – dodałem załamany obrotem sytuacji, Zabini pękał ze śmiechu, a Albus i Mike byli zdezorientowani
-W sensie, że brzydka jest? –spytała Weasley
-No właśnie w tym problem, że nie – powiedziałem chowając twarz w dłoniach, to już było przegięcie
-To o co chodzi? Dziwny jesteś Malfoy – powiedział Potter
-Ale mi odkrycie – prychnął Jack tarzając się ze śmiechu – Mogę im powiedzieć? Proszę – spytał robiąc oczy kota ze Shreka 
-Pogięło cię do reszty Zabini?! Chcesz mi zrujnować życie? 
-Ale to takie urocze przecież – odpowiedział smutno mój „przyjaciel” 
-No pochwal się Malfoy- dodała Weasley- jak nie jest brzydka to nie masz się czego wstydzić 
-Właśnie, że mam- powiedziałem i wstałem od stołu, nie wiedziałem gdzie iść, nie chciałem jeszcze wracać do lochów, fakt miałem do napisania esej i do tego nie jeden, ale przecież się nie pali, to może poczekać. Wyszedłem na błonia i zacząłem spacerować . Zabini strasznie mnie wkurzył, że nie umiał trzymać języka za zębami, ale przynamniej ona zaczęła się do mnie znowu odzywać, a to zawsze jakiś plus. Usiadłem na trawie pod drzewem, było jeszcze dosyć ciepło, nie chciało mi się wracać do zamku. Nie wiem ile czasu tak siedziałem kiedy nagle pojawiła się Rose Weasley 
-Szukałam cię – powiedziała i usiadła obok mnie
-Ciekawe po co?
-Chciałam ci powiedzieć, że już się nie gniewam. I spróbować z ciebie wydusić kto ci się śni, wiesz chyba też jestem odrobine zazdrosna, zwłaszcza, że z nią śpisz
-To tylko sen Weasley- powiedziałem zgarniając z jej twarzy zbłąkany kosmyk włosów
-Opowiedz mi – poprosiła
-Nie mogę, to zboczony sen, na początku tylko się w nim całowaliśmy, a teraz… no wiesz. I to co noc, zwariować można, nie radze już sobie z tym, powinienem jakąś w końcu przelecieć…Myślisz, że się zakochałem? – zapytałem z nadzieją iż powie, że nie
-Możliwe, ale twierdzisz, że masz ją gdzieś
-Gdzieś w sercu
-Kim ona jest? – zapytała smutno
-To ty 
mmdd95   
lis 22 2016 8. Bogin
Komentarze (0)

 -Cholera Jack, ale będzie wiocha. Co ja mam zrobić przecież ona mnie wyśmieje- szepnąłem do kumpla kiedy Rose skończyła jeść i sobie poszła

-Dlaczego?

-Bo boje się ciemności – Zabini zaczął tak się śmiać, że prawie spadł z krzesła

-Stary serio?

-A wyglądam jakbym jaja sobie robił- warknąłem wściekły na kolegę- zapadnę się pod ziemie i poczekam aż Mcgonagal zapomni o tym całym szlabanie, albo lepiej, zrezygnuje ze szkoły i będzie spokój.

-Bez przesady, nie będzie tak źle, może daj jej pole do popisu i niech pierwsza stanie przed Boginem, może go załatwi i nie będzie problemu

-O czym tak szepczecie?-zainteresował się Mike

-Scorp się boi ciemności hahaha – krztusił się ze śmiechu Jack

-Haha serio? Rose będzie miała ubaw – powiedział Potter

-Bardzo super zabawnie – warknąłem i wstałem od stołu

Całą drogę do klasy transmutacji zastanawiałem się w co też śmiesznego można zmienić ciemność, ale nic nie wymyśliłem. Strach przed ciemnością sam w sobie był śmieszny, Rose na pewno będzie miała ubaw po pachu, może wykończy Bogina jak zacznie się ze mnie śmiać. Zastanawiałem się też czego boi się Weasley. Jak nic się skompromituje, zrobię z siebie głupka. Kiedy dotarłem pod klasę Rose już tam na mnie czekała

-Gotowy na swój koszmar? – zapytała radośnie, kiwnąłem twierdząco głową jednak przygotowany kompletnie nie byłem, dalej nie miałem pomysłu w co śmiesznego zmienić bogina. Bo w co można zmienić ciemność? Weszliśmy do klasy i staneliśmy w bezpiecznej odległości od szafki

-Ty pierwsza, damy mają pierwszeństwo, ja poczekam na swoją kolej

-Jak podejdziemy w dwójkę to nie będzie wiedział w co się zmienić. Nie pękaj chyba nie będzie tak źle.

-No dobra, tak dla jasności nie pękam- podeszliśmy bliżej do szafki, Rose szybkim ruchem ręki ją otworzyła i stanęła koło mnie

-Oby padło na ciebie bo nie mam ani jednego śmiesznego pomysłu- w chwili której to powiedziałem w całej klasie zapanowała ciemność

-Malfoy, co się dzieje? –nie odpowiedziałem nic, sparaliżowało mnie, nie byłem w stanie wykrztusić słowa

-Czy ty… boisz się ciemności? –zapytała Rose poważnym tonem, nie śmiała się. Nie odpowiedziałem, wziąłem nogi zapas i wyleciałem z klasy przerażony, spanikowałem. Stałem pod klasą oparłem się o parapet i czekałem aż Weasley wyjdzie z klasy i oświadczy, że pozbyła się problemu. Minęło może z piętnaście minut, a ona dalej nie wychodziła, zaczynałem się już o nią martwić. Taa dobre… Malfoy martwi się o Weasley. Śmiech na Sali po prostu. Nagle drzwi do klasy się otworzyły i stanęła w nich zdenerwowana Gryfonka

-Ty kupo gnoju! Samą mnie zostawiłeś! – wrzasnęła na mnie blond włosa piękność

-Tak jakoś wyszło. I co poradziłaś sobie? – spytałem znudzony, pewny, że uporała się z Boginem

-Nie! Wszystko przez ciebie! Mam gdzieś tego Bogina, ide do dyrektorki powiedzieć, że przydzieliła mi do tego zadania tchórza łamagę

-Serio nie dałaś rady? Byłem pewny, że…

-Czemu zwiałeś?

-Tak jakoś… spanikowałem… co miałem zrobić? W co można zamienić ciemność?

-Mogłeś powiedzieć, odsunąć się do tyłu, żeby zamienił się w te obrzydliwe pająki, ale nie zwiewać!

-Pająki?

-Boje się pająków – warknęła – tam jest całe stado! Idź i sobie zobacz!

-Eee… lepiej nie

-Boisz się? Ciemności?- zapytała tym razem spokojnie

-Jak cholera- odpowiedziałem na pytanie i zrobiło mi się strasznie głupio, czekałem na jakiś wybuch śmiechu, ale nic takiego nie nastąpiło

-Chodź już lepiej

-Gdzie? –spytałem

-Do dyrektorki a gdzie? Przecież nie do ciebie- odpyskowała kręcąc głową z dezaprobatą

-Szkoda-mruknąłem i posłusznie poszedłem za dziewczyną

Spotkaliśmy dyrektorkę w połowie drogi do jej gabinetu

-I jak wam poszło?- zapytała

-Beznadziejnie-odpowiedziałem

-A to dlaczego? Nie pozbyliście się Bogina? Jestem zdumiona. Byłam pewna, że tak dobrym uczniom się uda.

-Problem w tym, ze dałem nogę i zostawiłem ją samą- wskazałem na Rose

-Co się stało panie Malfoy, że dał pan nogę? –zapytała wścibska baba

-Spanikował- odpowiedziała Rose

-W co się zmienił Bogin?-zapytała dziewczynę nauczycielka

-W ciemność, wszędzie zrobiło się strasznie ciemno, nic nie bylo widać- odpowiedziała Gryfonka- kiedy wybiegł zamienił się w stado wielkich pająków- wzdrygnęła się

-Rozumiem, sama będę musiała się zająć tym Boginem – powiedziała i odeszła w stronę klasy od transmutacji

-W nocy też się boisz? – spytała nagle Weasley

-Zapalam nocną lampkę i całą noc przy niej śpię, a z imprez nie wychodzę dopóki nie zrobi się jasno

-Scorpius Malfoy śpi przy nocnej lampce, no nieźle nie mogę się doczekać aż wszystkim o tym powiem

-Zrobisz to? – spytałem z nadzieją, że może jednak nie, że może mi odpuści

-Zrobię – odpowiedziała stanowczo-zawsze czekałam na ten moment kiedy to JA upokorzę ciebie, a nie TY mnie

-Ale nie wykorzystasz tego co ci wtedy u mnie powiedziałem?

-Nie, i tak nikt by mi nie uwierzył- zaśmiała się uroczo i odeszła. Chyba bym wolał żeby ogłosiła wszem i wobec, że jestem prawiczkiem, a nie, że boje się ciemności i śpię przy nocnej lampce. Cały Hogwart będzie pękał ze śmiechu. Nienawidzę tej dziewczyny, po prostu nie cierpię. Jeszcze się na niej za to zemszczę.

-Zaczekaj! – zawołałem za nią i zacząłem biec w jej kierunku, kiedy ją dogoniłem, złapałem ją za ramię i obróciłem w swoją stronę. Pocałowałem ją, jedną ręką złapałem ją za tyłek, drugą macałem jej biust, nie odepchnęła mnie, nie uderzyła w twarz, nie zrobiła kompletnie nic, przyległa do mnie całym ciałem i całowała mnie dalej, jak gdyby nigdy nic. Poczułem narastające podniecenie, oderwałem usta od jej ust i zacząłem całować jej dekolt, westchnęła tylko. Uśmiechnąłem się triumfalnie i spojrzałem jej w oczy.

-Jeśli komuś powiesz o mojej nocnej lampce powiem wszystkim, że masz na mnie ochotę – powiedziałem

-Co za różnica? I tak wszyscy myślą, że z tobą spałam- warknęła- nie odbierzesz mi tej satysfakcji Malfoy

-Powiem, że cię olałem, odepchnąłem, odtrąciłem, bo nie chciałem spać z pół szlamą – powiedziałem patrząc jej w oczy

-A było tak? – zapytała a w jej oczach pojawiły się łzy, znowu ją zraniłem i nie czułem żadnych wyrzutów sumienia

-Wiesz jak było, nie tak i wiemy o tym tylko ja i ty – wyszeptałem jej do ucha, odsunąłem się i odszedłem. Czułem całą drogę jej zapach na sobie, nie dawało mi to spokoju. 

mmdd95